W mojej głowie wciąż tkwi pomysł, by kiedyś napisać o zaburzeniach odżywiania. To temat niesamowicie trudny dla wszystkich - zresztą, ciężko się o tym wspomina i niejednokrotnie pobudzają złe myśli i wspomnienia.

Dzisiaj recenzja Leć, Motylku!, opowieści o młodej Victorii, która teoretycznie już wyszła ze szponów anoreksji, ale jeszcze nie na tyle uciekła, by bez lęku patrzeć w przyszłość.

Zapraszam!

Leć, Motylku!, Dominika Smoleń



TYTUŁ: Leć, Motylku!
AUTOR: Dominika Smoleń
LICZBA STRON: 288
ISBN: 9788366332409
WYDAWNICTWO: Lucky
KATEGORIA:
DATA WYDANIA: 30 stycznia 2021
JĘZYK ORYGINAŁU: polski
CENA: 32,90 zł
OCENA: 6/10
✰✰✰✰✰✰

OPIS:

Ludzie mówią, że anoreksję da się wyleczyć, ale Viktoria nie jest tego taka pewna. Chociaż od momentu zachorowania minęło już kilka lat, a psychiatra uważa, że Viki uwolniła się od tej przypadłości, to jednak głos w głowie dziewczyny dalej namawia ją do tego, by trochę schudła.

Kiedy Viktoria postanawia rozpocząć studia na lokalnej uczelni, zaczyna być coraz gorzej, a ona nie ma już sił, by opierać się chorobie, która powoli wraca do niej ze zdwojoną siłą.

Na horyzoncie pojawia się jednak ktoś, kto za wszelką cenę będzie chciał pomóc dziewczynie wygrać to kolejne starcie. Pozostaje tylko pytanie, czy uda się to zrobić na czas?

„Leć, Motylku!” to historia o tym, że czasem najtrudniej jest walczyć z samym sobą.


RECENZJA:


Za każdym razem, gdy przychodzi do recenzji którejś z książek Dominiki Smoleń, to powtarzam to samo: lubię czytać jej twórczość, bo raz, że nie boi się podejmować w swoich powieściach tematów trudnych, a dwa, że widząc jej progres z książki na książkę jestem... zachwycona! To moje szóste i zdecydowanie nie ostatnie spotkanie z książkami Dominiki (jeszcze w marcu premiera jej kolejnej książki, z którą zamierzam się zapoznać). 

Leć, Motylku! to opowieść o zaburzeniach odżywiania, często zapisywanych jako ED. W tym przypadku chodzi o anoreksję, na którą choruje - a właściwie chorowała - główna bohaterka, bowiem poznajemy ją w chwili, w której powoli wychodzi na prostą. Niby wszystko zaczyna jej się układać - studia, mieszkanie w akademiku, pierwsza miłość, wyjście z choroby... A jednak wciąż jest w niej wiele niepewności, strachu, obaw. Nic dziwnego, w końcu dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego, jak niszczycielska jest anoreksja.
 
 
(...) nie wydobrzeję z anoreksji. Ona już zawsze będzie ze mną. To, że trochę przytyłam w szpitalu psychiatrycznym, przeszłam terapię i starałam się jeść pięć zdrowych posiłków dziennie... to wcale nie wymazywało cichego głosu w mojej głowie, który co chwila podpowiadał, że będę ohydna przez resztę swojego życia.


Spodziewałam się, że Leć, Motylku!, będzie opowieścią o zmaganiu się z chorobą. O tym najtrudniejszym czasie, gdy ta choroba duszy i ciała sieje spustoszenie w człowieku i całym jego życiu. Trochę zaskoczył mnie fakt, że historia zaczyna się "po walce", gdy zaczyna normalne życie. Wiadomo, że z zaburzeniami odżywiania człowiek w mniejszy lub większy sposób zmaga się do końca życia. Współcześnie jest jeszcze gorzej, bo z każdej strony atakują nas "idealne" figury i wszechobecny bodyshaming. Z jednej strony żałuję, że tutaj nie mogłam przeczytać o tych naprawdę trudnych miesiącach, a właściwie latach w życiu Victorii. Trochę mi tego brakowało. Z drugiej strony cieszę się, bo to coś innego, nowego. Do tej pory wszystkie książki o trudnej tematyce opisują sam środek piekła, przez które przechodzi bohater - przez zaburzenia odżywiania, depresję, alkoholizm. Tu autorka postanowiła ugryźć temat z innej strony i za to duży plus.


Nie jesteśmy w stanie uratować wszystkich (...) Nawet mimo chęci. Czasami życie kończy się, zanim zdąży się rozpocząć na dobre.


Leć, Motylku! to słodko-gorzka opowieść o życiu. To nie tylko historia o wychodzeniu z zaburzeń odżywiania, ale także o emocjach temu towarzyszących, o dorastaniu, a właściwie wkraczaniu w dorosłość i samodzielność, ale również o tym, jak tragedie, które nas dotykają, wpływają na otoczenie. W przypadku Victorii jest to jej ojciec, który nie był w stanie unieść choroby córki, ale już potrafił wziąć się w garść, gdy coś złego spadło na jego nową rodzinę... 

Chciałabym Wam tak wiele opowiedzieć o tej książce, a jednak mam poczucie, że wszystko to stałoby się swoistym spoilerem. Powiem tylko, że zabrakło mi w tej książce więcej zaburzeń odżywiania, tego paskudnego głosu w głowie, który zaburza rzeczywisty obraz naszego ciała, który szepcze te wszystkie okropne słowa dające poczucie beznadziejności. Zabrakło mi tego potwora, z którym zmagała się nie tylko główna bohaterka, ale również wszyscy jej najbliżsi. Tego ciągłego przeliczania kalorii w posiłkach i przeliczania posiłków na wysiłek fizyczny potrzebny do spalenia kalorii. Tego, z czym mierzy się każdy, kto wpadnie w szpony zaburzeń odżywiania - zarówno ze strony psychicznej, jak i fizycznej.

Leć, Motylku! to - jak każda książka Dominiki Smoleń - opowieść o trudach życia, o tych sytuacjach, które nas spotykają i stawiają pod ścianą, w wielu momentach nie dając możliwości realnej ucieczki. Znowu się nie zawiodłam, bo pod względem technicznym było dobrze. Merytorycznie - było dobrze. Po prostu... czegoś mi tym razem zabrakło, albo po prostu - było za mało.

Nie mniej - polecam.

A za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję zarówno autorce, jak i wydawnictwu: