Czasem już tak jest, że znajdujemy się w złym miejscu, o złym czasie... Z Blaire tak było i - jak się później okazało - ze mną również. No cóż, bywa i tak. Dzisiaj zapraszam na recenzję prawie premierową najnowszej powieści Kasi Haner - "Złe miejsce". Warto? Oceńcie sami!


Złe miejsce, K. N. Haner


TYTUŁ: Złe miejsce
AUTOR: K.N. Haner
CYKL: Niebezpieczni mężczyźni
LICZBA STRON: 344
ISBN:  9788328365766
WYDAWNICTWO: EditioRed
KATEGORIA: literatura obyczajowa, romans
DATA WYDANIA: 12 lutego 2020
JĘZYK ORYGINAŁU: polski
CENA: 39,99 zł
OCENA: 5/10

OPIS:

Był jak senny koszmar, przerażał mnie, manipulował, karał, ale sprawił, że czułam się potrzebna.
Mimo tego, że nosił maskę, dostrzegłam w nim coś ludzkiego.
Chciałam uciec, ale nie miałam dokąd wracać.
Moje życie przed nim było piekłem.
Przez chwilę żyłam złudzeniami, że uwolniłam się od przeszłości, ale prawda okazała się szokująca.
Byłam kimś innym, niż myślałam.
I nie uciekłam z piekła.
Trafiłam w sam jego środek.


RECENZJA:

"Złe miejsce" było zapowiadane jako wydarzenie tego roku. Płomienna premiera, gorące fragmenty, którymi raczyła nas autorka, podsycały chęć przeczytania. Chciałam mieć ją już, teraz i zaraz. Zagłębić się w lekturę. Chciałam zostać pochłonięta przez ogniście mafijną opowieść, bo tak zapowiadała się ta historia - jako jedna z lepszych autorstwa K.N. Haner. Zdjęcia, fragmenty, cytaty, wszystko to sprawiało, że tylko wyczekiwałam na egzemplarz. Przyszedł szybko, a ja od razu zabrałam się do czytania, od razu wymyślając jakie zdjęcia zrobić, by książka mogła się przy okazji pięknie prezentować na instagramie (albo raczej instagramach).

Na samym początku poznajemy piękną Blaire, która jest idealnym potwierdzeniem stwierdzenia, że pieniądze szczęścia nie dają. Może sama nie jest bogata, ale za to jej ojciec ma pieniędzy niczym przysłowiowego lodu. Choć początkowo dziewczyna odlicza czas do swojej osiemnastki, tylko po to, by w końcu uwolnić się od ojca, to zaraz potem wplątuje się w kolejną umowę z nim. Niby dla dobra matki, ale to tylko pokazuje, że Blaire przez całe swoje życie pragnęła czuć się potrzebna, jednocześnie zależna i niezależna. Na umowę z ojcem zgadza się, by matka wciąż mogła trwać w dostatnim życiu, do jakiego była przyzwyczajona. Niestety, pod pozorem bycia panią prezes, dziewczyna staje się czymś w rodzaju karty przetargowej w interesach ojca - jeśli coś idzie nie po jego myśli, Blaire ma błysnąć swoimi walorami, by kontrahenci grali jak im Henry Crawford zagra. Jeśli walory nie wystarczą - dziewczyna musi rozłożyć nogi. Musi, bo tak brzmi umowa między córką a ojcem.


Bardzo rzadko w całym moim życiu miałam poczucie bezpieczeństwa. Nie spodziewałam się, że znajdę to w takich okolicznościach. U boku człowieka, który mnie przerażał, a jednocześnie intrygował. 


Akcja właściwa zaczyna się szybko, a razem z nią rozpoczyna się karuzela obłędu, sprzeczności i wyczekiwania na jakiś porywający zwrot akcji, który niestety długo nie nachodzi. Bardzo długo. Właściwie jest mi trudno powiedzieć o tej książce coś emocjonalnego poza faktem, że od połowy czekałam, by nadszedł jej koniec. Należę do osób, które bardzo nie lubią zostawiać książki zaczętej, której nie przeczytałam do końca. Czasem jest to bardzo męczące.

Macie tak, że kiedy czytacie jakąkolwiek książkę to znajdujecie swojego ulubione bohatera? Albo po prostu takiego, do którego czujecie nieco więcej pozytywnych emocji? Cóż, w tej książce trudno o taką postać. Blaire była dla mnie strasznie bezpłciowa, chociaż widziałam, że autorka starała się, aby nadać jej jakieś emocje i historię. Niestety, poza niektórymi fragmentami, Blaire była nijaka. Została porwana - trudno, widocznie tak musi być. Nawet nie próbowała uciekać, może kilka razy spróbowała się sprzeciwić. Powtarza, że więcej nie da się ponieść emocjom i nie dojdzie do zbliżenia z nieodpowiednim mężczyzną, ale za dwie strony znowu do niego dochodzi. Pod koniec jednego z rozdziałów niby zdaje sobie sprawę z tego, że wszystko to jest syndromem sztokholmskim, ale poza tym wspomnieniem nic więcej na to nie wskazuje.

Ta historia ma niewiarygodny potencjał, który niestety w żaden sposób nie został przez autorkę wykorzystany. W chwili, w której mamy do czynienia z mafią, gangsterami i porwaniami, to wszystko aż prosi się o silny rys psychologiczny, o to, by całą książkę oprzeć na silnej psychologii. Tymczasem nie ma jej tutaj praktycznie w ogóle. To, w czym utwierdziła mnie ta książka, to fakt, że kobiece postacie są zwyczajnie denerwujące i niedopracowane - i nie chodzi akurat o tę autorkę, a o ogół. Blaire niczym się nie wyróżniła, jedynie z każdą stroną bardziej denerwowała tym swoim zachowaniem. Podobnie zresztą David, o którym niewiele wiemy i Phix, o którym wiemy praktycznie tyle samo, co o Davidzie - niewiele, poza tym, że obaj nie panują nad emocjami i bywają bardzo agresywni. No kto by się tego spodziewał w mafii...


Chciał udowodnić mi, że jestem nikim? Nie musiał. Doskonale wiedziałam o tym od dawna. Tak naprawdę wiedziałam o tym od zawsze. 


Choć K.N. Haner napisała już przeszło piętnaście książek, to ja dopiero zapoznaję się z jej twórczością - "Złe miejsce" było trzecim podejściem, więc nie jestem w stanie porównać tej książki z pozostałymi. Jestem za to w stanie stwierdzić, że w okolicy rozdziału dwunastego musiałam zrobić sobie dłuższą przerwę od czytania, bo ilość błędów stylistycznych i literówek była zwyczajnie bolesna, zwłaszcza te literówki. Wróciłam jednak do lektury, mając nadzieję, że to tylko przejściowe (niestety nie). Cóż, przy poprzednich książkach nie zwróciłam na to uwagi, nie wiem czy dlatego, że ich tam nie było, a tutaj ktoś miał słabsze chwile czy może dlatego, że tam akcja mnie wciągnęła, a tutaj ciągnęła się i nie nadawała nadziei na jakiś zaskakujący zwrot.

To, co tak naprawdę zmartwiło mnie w tej książce najbardziej to fakt, że czułam, jakbym to wszystko gdzieś już czytała, choć nie do końca w takiej wersji. Długo zastanawiałam się gdzie, ale z pomocą przyszedł mi internet i inne działania autorki, które nawet nie sugerowały, a jasno pokazywały kto stał się inspiracją K.N. Haner - na moje nieszczęście była nią Blanka Lipińska, co widać między innymi w pozornym syndromie sztokholmskim, bogactwie i przepychu, niezrozumiałych reakcjach bohaterów na różne sytuacje. Chociaż prawda jest taka, że bardziej niż inspiracja, zaniepokoiło mnie coś innego. Mianowicie - w okresie, w którym tworzona była ta książka, to "Złe miejsce", tworzony był film na podstawie bestselleru Blanki Lipińskiej. Czytając "Złe miejsce" miałam poczucie, że Haner tak bardzo zafiksowała się na punkcie pierwszej polskiej ekranizacji takiej książki, że zapomniała, by skupić się na własnej twórczości i dopracowaniu bohaterów oraz ich historii. Chaos i nieprzemyślane sytuacje czy też reakcje przewijają się tam nieco zbyt często. Jak dla mnie - za często. A szkoda, bo zniszczony potencjał sytuacji boli najbardziej.

Nie mniej będę chciała sięgnąć po "Zły czas" (drugi tom "Złego miejsca") i wciąż czekam z niecierpliwością na "Nieczyste zamiary" (drugi tom książki "Nieczyste więzy"), bo pierwszy tom wgniótł mnie w fotel.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu: 





Wyświetl ten post na Instagramie.

Właśnie skończyłam czytać "Złe miejsce" @k.n.haner - niestety nie udało mi się z przedpremierową recenzją, bo teraz wszystko muszę sobie poukładać w głowie, ale może do końca tygodnia wrzucę tekst na blog. Cóż, mam w sobie dużo sprzecznych emocji. Bardzo dużo. Końcówka mnie zaskoczyła, ale jednocześnie to kolejna książka, która utwierdza mnie w przekonaniu, że kobiece bohaterki są w książkach słabsze od facetów i wcale nie chodzi o ich fizyczność czy psychikę, ale o fakt ich stworzenia. Nie wiem od czego to zależy, ale sami przyznajcie - większość kobiecych bohaterek zwyczajnie wkurwia. Cóż, w przypadku Blair jest tak samo, choć pewne zachowania mają swoje - mniejsze lub większe - wytłumaczenie. To chyba pierwsza książka, w której nie znalazłam ulubionego bohatera. Aż mi z tym dziwnie 🙈. Serio, chyba zawsze pojawiał się ktoś, kto był "bardziej" od reszty. A tu... Pustka. Premiera już jutro - 12.02.2020! #bookstagramtopasja #książka #terazczytam #książki #czytaniejestsexy #czytam #instagramczyta #ksiazki #polishbookstagram #bookstagrampl #takczytam #kochamczytać #kochamksiążki #zdjeciedlaksiazki #czytaniejestfajne #czytambolubię #culturetripbooks #igreads #totalbooknerd #bookstagramfeature #polishbibliophile #bookaddict #bookworm #bibliophile #bookporn #ilovebooks #bookoftheday #knhaner #złemiejsce #editiored
Post udostępniony przez Miejsce pełne literatury (@literacka.pasja)