Jestem tym typem czytelnika, który z chęcią sięga po książki polskich autorów - śmiało mogłabym zostać promotorką polskiej twórczości, bo zazwyczaj jest ona tak spychana na bok, jak niechciany przedmiot w szkole czy nielubiana koleżanka w klasie. Jest, no bo musi być, ale lepiej trzymać się od niej jak najdalej. Znajomi krzywią się na hasło "literatura polska", a ja w księgarni od razu idę w tamtym kierunku, więc kiedy dostaję propozycję zaznajomienia się z jakąś nową pozycją - nie mogę odmówić, muszę ją poznać! Dzięki temu dzisiaj możecie przeczytać recenzję ostatnio przeczytanej przeze mnie książki. Ta dam, oto ona!

Puch niemarny, Bożena Pajdosz

TYTUŁ: Puch niemarny
AUTOR: Bożena Pajdosz
LICZBA STRON: 184
WYDAWNICTWO: Poligraf
KATEGORIA: romans
ROK WYDANIA: 2018
JĘZYK ORYGINAŁU: polski
OCENA: 2/10
✰✰✰✰✰✰✰✰✰

WYZWANIE: czytam polskich autorów


"Nie trzeba bać się życia, że nawet w złych czasach dzieją się rzeczy dobre, że wśród złych ludzi zawsze znajdzie się garstka poczciwych, że po burzy zawsze przychodzi słońce."


Zachwyciłam się okładką, na której widnieje napis "UWAGA! ROMANS", bo czułam, że to będzie coś dla mnie. Okładka prosta, z kieliszkiem wina (co sugeruje nam, że wino będzie miało duże znaczenie) i tylko trzema kolorami - białym, szarym i czerwonym. Idealne połączenie, jestem bardzo na tak! Do tego polska autorka i akcja dziejąca się w Polsce - a jak wspominałam wcześniej, po rodzimą twórczość sięgam z wielką chęcią.

Pierwsze co robię to czytam opis wydawcy z ostatniej strony, a tam można przeczytać, że:
 Małgorzata, współczesna, niemłoda już kobieta. Trochę zagubiona i popaprana emocjonalnie. Samotnica i zatwardziała singielka, zakochana jedynie w swojej winnicy i we wsi, w której się osiedliła. Dzieląca życie między pracę zawodową w laboratorium i nietypową jak na kobietę pasję, jaką jest winiarstwo. Miłość do drugiego człowieka dopada ją nagle. Tym drugim jest Przemek. Mocno stąpający po ziemi ortopeda, traktujący swą pracę jak życiową misję. Początkowa sielanka z odrobiną banalnych sentymentów szybko się kończy. Trudno jest scalić dwa poukładane już życia dojrzałych ludzi. Strach przed rozstaniem walczy z dawnymi priorytetami. W głębi duszy jednak każde z tych dwojga wierzy w to, że miłość zwycięża wszelkie przeciwności. Czy ta wiara wystarczy, żeby przetrwał ich związek? Czy świadomość, że jeszcze trudniej niż być kobietą, jest być z kobietą, okaże się pomocna? Czy znajomość pogmatwanych losów innych kobiet będzie dla Gosi wskazówką? Czy Przemek ogarnie chaos tej, która nie wytrzymuje sama ze sobą? "Puch niemarny" to opowieść pełna emocji, rozterek i subtelnego erotyzmu, w której proza przeplatana jest poezją. 

"Proza przeplatana jest poezją" skojarzyło mi się niemal od razu z książką Marty Fox Niebo z widokiem na niebo i pomyślałam, że to całkiem fajnie, bo wiecie, uwielbiam panią Martę i jej twórczość. Zaczęłam czytać i emocje nieco we mnie oklapły, bo postać Małgorzaty okazała się być tak irytująca, że szok. Niby zbliżała się do czterdziestki, a zachowywała się jak rozkapryszona czternastolatka, w dodatku bardzo roszczeniowa i egocentryczna. Wszystko musi być tak, jak ona chce i kiedy ona chce. Nie przyjmuje do wiadomości tego, że Przemek może nie mieć czasu, może nie móc odebrać telefonu, odpisać na SMS-a, że musi iść do pracy. Początkowo myślałam, że jej zachowanie spowodowane jest wypadkiem i niemożnością wykonywania codziennych, nawet najbardziej podstawowych czynności, jednakże Gośka wróciła do zdrowia, a zachowanie zamiast się poprawić wyraźnie się pogorszyło.

Zapowiadało się intrygująco, choć może nie do końca moralnie (lekarz zakochujący się w swojej pacjentce, niemal od pierwszego wejrzenia), a także nie do końca realnie (żeby tak każdy bez oczekiwania na rehabilitację dostawał je z NFZ-u...) to jednak ciekawiło mnie, jak autorka poprowadzi historię swojej "winiareczki" i "doktorka". Miało być dobrze, może i bardzo dobrze, a okazało się, no cóż, jak zwykle. Górnolotnie i z przerysowaniem.

Być  może na samą książkę spojrzałam nieco bardziej przez pryzmat warsztatu językowego (który wymaga jeszcze naprawdę dużo ćwiczeń) i zbyt irytującej bohaterki, która chwilami stawała się wręcz podła przez swój egoizm, a jednocześnie dziecinna. Była bluszczem i wampirem emocjonalnym w jednym, choć przez całe lata była zatwardziałą singielką i nagle pojawienie się Przemka kompletnie ją zmieniło - właściwie ani przez moment czytania książki nie pomyślałam o niej jak o singielce, która radzi sobie sama, bo przez niespełna dwieście stron Gosia była tak nieporadna i tak niesamodzielna (pomijając chwile po wypadku), że myśl o niej jak o radzącej sobie samodzielnie ze wszystkim była wręcz śmieszna i nierealna.

Jeśli chodzi o język... Cóż, w przypadku głównej bohaterki miałam wrażenie, że chciała za wszelką cenę być młodzieżowa, a wychodziła groteskowa. Reszta bohaterów w miarę normalnie. Całość książki - i tu dwie rzeczy naprawdę mnie bolały - była zadowalająca, ale czas teraźniejszy i multum zdrobnień, jak dla pięciolatki sprawiały, że nie czułam się najlepiej przy czytaniu. O ile czas teraźniejszy jestem w stanie przeboleć (choć robi, mówi i siedzi raczej nie są zbyt popularne w książkach), o tyle wszystkie winiareczki i doktorki czy pupcia i usteczka już mnie odrzucały. Zwłaszcza gdy autorka próbowała stworzyć scenę erotyczną pisząc, że pogłaskał po pupce albo wpił się w usteczka i cały klimat erotyczny szlag jasny trafiał.

Największym plusem książki były wina i winiarnia, bo widać było, że autorka się na tym zna. Fajnie było przez moment poczuć się jak w winnicy, dowiedzieć się coś więcej na temat produkcji i odmian, choć przyznam, że liczyłam na znacznie większą ilość informacji. Niesamowicie jednak spodobał mi się lokalny patriotyzm i sielskie krajobrazy, bo wieś to coś, co sama kocham, choć nie wie czy na takiej typowej byłabym w stanie mieszkać, a jednocześnie z radością czytałam o krajobrazach, które na co dzień cieszą oko Małgorzaty.

Myślę, że gdyby Bożena Pajdosz nieco bardziej skupiła się na krajobrazach i winach oraz na próbie rozwinięcia bohaterów i ich sytuacji (właściwie w dalszym ciągu nie do końca wiem, a tylko się domyślam, co sprawiło, że Małgorzata była w związku taką egoistką) to byłoby lepiej. Może wtedy, nawet gdyby książka miała 500 stron zamiast 184, byłoby swobodniej ją czytać, a tak po przeczytaniu pierwszej połowy z trudem brnęłam przez drugą, aż do końca. Może po prostu autorka chciała zbyt wiele ująć, na za małej ilości stron?

"Puch niemarny" to pierwszy tom cyklu o wdzięcznym tytule: "Wymyśliłam Cię". Z pierwszym tomem dałam radę, ale nie mam pewności, czy na drugi jestem gotowa. Nie mniej - trzymam kciuki za rozwinięcie warsztatu autorki. Tylko... może już lepiej nie przeplatać poezji i prozy? Bo, przyznam szczerze, pod sam koniec już omijałam te... wiersze.

#książkaiwino to najlepsze połączenie, oczywiście zakładając, że książki jest więcej niż wina (bo jak wina za dużo to i literki są zbyt splątane). Kilka dni temu dzięki uprzejmości Zuzanny z oraz Bożeny Pajdosz, autorki książki, przyszła do mnie niewielka paczka wraz z zaproszeniem do winiarni. Za moment rozpoczynam wakacje, więc myślę, że odwiedzę winiarnię i będę mogła przeprowadzić krótki wywiad z autorką "Puchu niemarnego". ;). Póki co zabieram się do czytania. Co to będzie, co to będzie? Ano recenzja będzie! #puchniemarny #bożenapajdosz #polishauthor #czytambolubie #czytam #czytaniejestsexy #czytamwszedzie #bookstagrampolska #bookstagramtopasja #bookish #bookstagrampl #booklover #instabook #instabooks #booksofinstagram #czytampolskichautorów #wydawnictwopoligraf #poligraf #znamyczytamy
Post udostępniony przez Miejsce pełne literatury (@literacka.pasja)


Za możliwość przeczytania książki dziękuję samej autorce, Bożenie Pajdosz, oraz promotorce czytelnictwa, Zuzannie Gajewskiej.