Dzień dobry!

Szybko publikuję post i zabieram się za pisanie kolejnego postu, którym to będę mogła Was przywitać od razu pierwszego dnia nowego roku. Zanim jednak pojawi się on na blogu - muszę podsumować ostatnie 365 dni, które minęły, nim zdążyłam się obejrzeć. Nie wiem czy też tak macie, ale czasem odnoszę wrażenie, że mrugam i mija dużo za dużo czasu. Przerażające.

Z początkiem 2015 roku opublikowałam postanowienia noworoczne, w zaledwie dwudziestu punktach. Rok wcześniej było ich przeszło sześćdziesiąt, ponad połowy nie udało mi się wykonać, więc miałam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Cóż, nadzieja matką głupich, ale i tak zrobię sobie kolejne postanowienia noworoczne. Może w kolejnym roku uda mi się je spełnić, a przynajmniej większość z nich. Mam tylko nadzieję, że tym razem jakoś bardziej się na nich skupię, albo przynajmniej wyznaczę sobie bardziej realne cele, których nie sposób nie spełnić.

Początkowo chciałam zrobić podsumowanie w podobnym stylu co rok temu (możecie zobaczyć je TUTAJ). Kiedy jednak byłam w połowie, bo przy dziesiątym punkcie, zdałam sobie sprawę, że to mega nudne. Skoro mnie nudziło pisanie opisów, jak Was miałoby to zaciekawić? Usunęłam wszystko, co napisałam do tej pory i postanowiłam rozpocząć od nowa. Zdecydowałam rozpisać pięć, a przy reszcie jedynie zaznaczyć czy się udało. Jeśli tak - przy danym punkcie zobaczycie taki: ✔ znak, a jeśli nie - taki: ✘. W razie jeśli wyszło w połowie, to pomiędzy znakami pojawi się slash.

PODSUMOWANIE POSTANOWIEŃ NOWOROCZNYCH


Chyba nie ma sensu oszukiwać się, że postanowienia wyszły dobrze, bo ja wiem, że wyszły gorzej niż poprzednie, a było ich zaledwie dwadzieścia. Nie wiem dlaczego lepiej wyszły te, których było więcej... A nie, jednak wiem! To po prostu kwestia tego, że... wstyd się przyznać, ale po prostu o nich zapomniałam. Serio. Zrobiłam sobie postanowienia i zapomniałam później, żeby na nie zerkać. Tak kończą wszystkie postanowienia, moi drodzy.

1. Wypełnić wszystkie wyzwania książkowe, jakie ustanowiłam sobie na rok 2015.
Już? Mogę zacząć się śmiać? Wyzwania książkowe w dwa tysiące piętnastym roku były największym fiaskiem ze wszystkich postanowień. W ogóle czytanie w tym roku było sporym nieporozumieniem z mojej strony. Nie wiem dlaczego, ale jedną trylogię czytałam od końca maja do połowy grudnia. Trzy książki, zaledwie tysiąc trzysta stron. No, coś koło tego. Nie wiem dlaczego tak mi szło w tym roku, ale żywię wielką nadzieję, że w ciągu najbliższych trzystu sześćdziesięciu sześciu dni uda mi się nieco zwiększyć tę liczbę. No bo, błagam Was, ale dwadzieścia książek przez cały rok? Co ze mnie za humanistka i czytelnik... Kajam się przed Wami i obiecuję poprawę.

2. Zaprojektować najlepszą z możliwych sukienek i uszyć ją.
Jak przeczytałam ten punkt teraz, rok po jego napisaniu, potrzebowałam paru minut, by ogarnąć o co w nim chodziło (brawo ja!). Sądzę, że dotyczyło to sukienki na wesele kuzynki. Czy kiecka była najlepszą z możliwych - tego powiedzieć nie mogę, ale na pewno była w pewien sposób stworzona tak, jak chciałam (tylko w pewien, coś zgrzytało) i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ten punkt jednak mogę odhaczyć na plusie. Brawo, spełniłam jedno postanowienie!

3. Zrobić wszystko, by spotkać się w tym roku z kilkoma najważniejszymi osobami dla mnie. ✔/✘
4. Starać się uwieczniać na fotografiach wszystko to, co jest dla mnie najważniejsze.

5. Wciąż nie poddawać się w kwestii bloga i dalej trwać, nawet jeśli pomysłów brak. ✔/✘
Można powiedzieć, że mi wyszło, a przynajmniej połowicznie. Gdy miałam zastój - usunęłam wszystko i zaczęłam publikować na nowo. Potem miałam dużo wolnego - cały listopad, część grudnia i października, łącznie jakieś półtora miesiąca. Mimo wszystko - jestem. Po metamorfozie bloga, ale wciąż jestem, nawet jeśli Wy mnie opuszczacie. To w końcu mój blog, a już w lipcu będą całe trzy lata, jak tutaj jestem. Ależ ten czas leci, no nie? Pomysłów mam mnóstwo, tylko nie zawsze mam czas, by je kończyć i publikować. Niestety.

6. Zebrać się w sobie i częściej pisać rozdziały na wyidealizowanych.
Mój jedyny komentarz: cha cha cha. Zawiesiłam całkowicie, miałam wszystko usunąć i zacząć na nowo, miałam znaleźć betę, nie ruszyłam nic, kompletnie nic. Koszmar. Możliwe, że od stycznia wrócę, ale niczego nie obiecuję. Trochę zmieniła się moja koncepcja historii, a nie chcę ciągnąć jej na siłę "bo tak wypada". Zmuszanie się do pisania jest okropne, bo później, nie oszukujmy się, zmuszamy czytelników do zabierania się za coś, co i nam nie sprawiało satysfakcji i radości. To mija się z celem.

7. Na moim instagramie dobić do DWÓCH tysięcy zdjęć, co tym razem może być naprawdę trudne.
Choćbym stanęła na głowie - w dziesięć godzin nie wrzucę prawie trzystu zdjęć. To by wychodziło koło 30 zdjęć na godzinę, więc w sumie nie odrywałabym ręki od telefonu i coś czuję, że wszyscy mieliby mnie i moich zdjęć dosyć. Ja też nie lubię, jak ktoś wrzuca dużo za dużo zdjęć na jeden raz, więc czemu miałabym robić Wam na złość? Do końca roku myślę, że jestem w stanie wrzucić jeszcze jakieś... pięć-dziesięć zdjęć? No nie więcej, mniej ewentualnie. Jednak tysiąc zdjęć w jeden rok to dużo. Trochę za dużo. Ale Wrzuciłam prawie 800 zdjęć, więc to i tak dużo.

8. Nie oddalać się od bliskich, nawet jeśli uważam, że to lepsza opcja. ✔/✘
9. Częściej gotować i piec, wypróbować więcej nowości. ✔/✘
10. Mniej się będę przejmować rzeczami, a częściej będę się uśmiechać. ✔/✘

11. Dużo częściej będę chodzić do kina, nawet jeśli będę musiała chodzić na seanse sama.
Aha, aha, zabawne. Naprawdę zabawne. Pomijając fakt, że w kinie byłam wczoraj, to wcześniej byłam tam... dawno, dawno temu. No to postanowienie kompletnie mi nie wyszło, liczę, że w przyszłym roku jednak zdarzy mi się częściej tam iść. Ale byłam na Listach do M 2. Fakt, że ponad półtora miesiąca od premiery, no ale byłam i to się liczy. Prawda?

12. Więcej kreatywności, mniej komputera. ✔/✘

13. Książka sama się nie napisze, sama się nie wyda. Motor napędzający: Rick Riordan.
Zaczęłam pisać! Naprawdę, jestem w połowie zeszytu (bo piszę ręcznie), ale jeszcze daleko do finału. Wystrzeliłam jak z procy i spłonęłam, niczym spadająca gwiazda. Zamierzam jednak dotrwać do końca i najpóźniej w grudniu 2016 roku ją skończyć. Albo je, bo to się jeszcze okaże. 

14. W końcu zacznę brać udział w konkursach.
15. Robić więcej rzeczy handmade i sprzedawać je.
16. Będę miała najlepszy staż na świecie.
17. Mimo niepowodzeń - nie będę się poddawać. ✔/✘
18. W moim życiu będzie więcej koloru, radości, miłości. ✔/✘
19. Odnajdę "wewnętrzną księżniczkę" w sobie.
20. Będę szczęśliwa. ✔/✘

Cóż, jak widzicie - podsumowanie postanowień wyszło dosyć słabo. Zostało jeszcze krótkie podsumowanie całego roku (obawiam się, że to wyjdzie dosyć przerażająco) i przestaję Was zanudzać - w końcu dzisiaj Sylwester, większość z Was pewnie szykuje się do wyjścia na imprezy, albo kończy robienie przekąsek, bo za chwilę goście przyjdą. Aby nie zanudzać Was dalej - zapraszam do przeczytania krótkiego podsumowania roku, jeśli chodzi o całą moją działalność.

PODSUMOWANIE 2015 ROKU,

czyli Humanistka w liczbach


Gdy zaczynałam rok 2015, na blogu było 26 905 wyświetleń, 645 komentarzy, 167 obserwatorów i 105 opublikowanych postów. Dla jednych dużo, dla innych mało. Dla mnie... Cóż, całkiem sporo, zwłaszcza jeśli idzie o obserwatorów i opublikowane posty. W niespełna półtora roku ponad sto postów to niezły wynik, nie sądzicie? Cóż, przynajmniej dla mnie. Najpopularniejszym postem, gdy kończył się rok 2014, był rok bloga + konkurs, gdzie było 11 komentarzy i całe 600 wyświetleń. Sporo. Ale potem przyszedł kolejny rok i doszło do wielu zmian.

Usunęłam wszystkie posty, a raczej wrzuciłam je do wersji roboczych. Stopniowo zaczęłam zmieniać bloga, kilka starych postów postanowiłam odnowić, a raczej poprawić niektóre z nich. Potem przyszedł nowy rok akademicki, przyszedł październik i zjawiły się problemy, a blog poszedł w kąt. Nastąpiło półtora miesiąca przerwy i odechciało mi się wszystkiego. Postanowiłam ponownie dodać stare posty, ale bez zmieniania im tytułów. No wiecie, "nowy" blog zaczęłam pisać z #cyfrą przed każdym nowym postem. Podjęłam decyzję, że te tytuły z hasztagiem i cyfrą na początku, będą zwyczajnie oddzielały nową część bloga od starej.

Wiadomo, nie udało mi się odzyskać wszystkich postów. Gdy wrzucałam je do wersji roboczych, część z nich od razu usunęłam - wszystkie niedzielne inspiracje, których było dużo, ale nikogo nie interesowały i, tak naprawdę, wiedziałam, że już nigdy nie będę chciała do nich wrócić. W związku z czym kończę rok i podrzucam Wam nowe liczby:

wyświetleń: 45 556
komentarzy: 713
obserwatorów: 184 na blogu i 69 na Google+
opublikowanych postów: 113 (36 nowych, 77 starych)
wersji roboczych: 29
najpopularniejszy post: #24 po siódme: nie kradnij - 1504 wyświetlenia i 12 komentarzy

To, zdecydowanie, był słabszy rok dla mojego blogowania, ale za to powstała cudowna seria, którą zamierzam w nadchodzącym roku rozwinąć. Cykl a very potter... fanfick? wyszedł przypadkowo i zaczął się od jednego postu, który i tak znajduje się w pierwszej piątce najpopularniejszych postów na blogu. Początkowo miał być to jeden, może dwa posty, ale później nieco bardziej się to rozwinęło i jedyne czego mi brakowało, by ciągnąć to dalej, to czasu. Nie pomysłów, bo tych miałam (i mam!) zaskakująco dużo. Dziesiątki pomysłów. Tylko żeby doba była dłuższa...

Również mój fanpage, który powstał jakiś czas temu, zyskał nowe polubienia, więc rok 2016 rozpoczynam tam z liczbą 187 polubień i z nadzieją, że w ciągu nadchodzących 366 dni uda mi się go bardziej rozruszać. Trzymajcie za mnie kciuki!

Ostatnią rzeczą w liczbach jest mój instagram, bez którego nie wyobrażam sobie żadnego tygodnia. Według strony 2015bestnine, w 2015 roku udało mi się udostępnić 757 zdjęć (plus pięć, udostępnionych później i jakieś pięć kolejnych, które dodam jeszcze dzisiaj), które dostały aż 21 535 serduszek (aż sama w to nie wierzę!). W chwili, gdy piszę ten post, na instagramie znajduje się 1704 zdjęć, a 371 osób obserwuje mój profil, za co bardzo dziękuję!

Super. Ten rok mogę ocenić na jakieś 6,5/10 punktów i liczę, że w przyszłym roku będzie lepiej, dużo, dużo lepiej. Trzymajcie kciuki, by tak było. Ja trzymam kciuki, by Wam się wszystko udało tak, jak chcecie. I kolejny rok był dużo, dużo lepszy niż obecny.


Korzystając z okazji, że jeszcze jest ostatni dzień 2015 roku, chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia na dzień dzisiejszy i cały nadchodzący, 2016 rok.

Kochani! Życzę Wam wyśmienitej zabawy sylwestrowej, bez względu na to, jak będziecie spędzać ten dzień - w domu, oglądając filmy, pod kocem z książką, na Skype, na imprezie wśród znajomych czy na imprezach masowych. Nie ważne gdzie, ważne, żebyście dobrze się bawili! A na cały nadchodzący rok życzę Wam spełnienia marzeń, miłości, radości i sukcesów w życiu. Zdrowia i pieniędzy, ale przede wszystkim szczęścia, bo, jak przeczytałam niedawno - pasażerowie na Titanicu mieli zarówno zdrowie, jak i pieniądze - brakło im szczęścia. Oby Was szczęście nie opuszczało ani dzisiaj ani jutro ani w żaden inny dzień. ;). 


Szczęśliwego Nowego Roku, 
życzy